Wydawałoby się, że postawienie prostego domku z bali drewnianych to nic takiego. Wystarczy przyciąć w odpowiednich miejscach bale, tak aby można je było z sobą połączyć, wstawić framugi, okna, ościeżnice i drzwi, postawić więźbę dachową, pokryć gontem – i już. No zostanie jeszcze wykończenie, ale to w każdym domu, zbudowanym z dowolnego materiału trzeba wykończyć ściany, zrobić łazienki, podłączyć prąd i kanalizację. A tymczasem to sprawa bardziej skomplikowana. Są np. różne sposoby połączeń belek między sobą. Ekipa z Podhala stosuje specjalne zamki wycinane we wrębach, które zapobiegają „hulaniu wiatru w chałupie”.
Tak wygląda przekrój konstrukcji drewnianej chaty
Szukając ekipy, która podjęłaby się budowy naszej wymarzonej Sadyby Bojkowskiej składającej się z dwóch domków – chyży i koliby natknęliśmy się na pierwsze problemy. I zaczęliśmy się uczyć nowej terminologii. Już wiem co to są np. „słupy wiązane” :-). Najpierw znajomy, który już zbudował sobie taki drewniany dom z przeznaczeniem na przyjmowanie gości – uprzedził mnie, żebym nie brał drewna ciętego na tartaku w sposób rdzeniowy tzn. tak, że w środkowym balu jest cały rdzeń, bo drewno pęka wtedy promieniście. Później problemem było znalezienie ekipy, która podjęłaby się budowy w terminie narzuconym umową z ARiMR, czyli praktycznie w ciągu 6 miesięcy od dnia podpisania umowy. A to brakowało materiału, a to mocy przerobowych, a to cena była zaporowa i problemów zbyt wiele, by je rozwiązać w planowanym terminie. Dopiero telefon do Władka, właściciela firmy z Podhala załatwił wszytko od razu. Tak dla wiadomości ciekawskich – to Władek ze swoją ekipą budował w sanockim Skansenie, czyli Muzeum Budownictwa Ludowego Rynek Galicyjski. I jak porządny przedsiębiorca, fachowiec nie miał żadnych problemów z materiałem, terminem wykonania, ekipą. A my musieliśmy najpierw zapoznać się z ich pracą – pojechałem na budowę podobnej chyży na Słowacji, żeby z bliska zobaczyć jak budują dla naszego wieloletniego Przyjaciela Jozefa (tak się fajnie złożyło). To co zobaczyłem już wystarczyło za rekomendację. Jak to się mówi ostatnio szok – niedowierzanie! Jakość, dokładność, czystość, szybkość – to tylko niektóre określenia dotyczące prac ekipy. A wizyta ta, to był jeden z warunków Władka, przed podpisaniem umowy.
Chyża była wprawdzie kryta dachówką, ale podobno tak się kryło po słowackiej stronie Karpat. Następny etap, to wyjazd do siedziby firmy Władka, żeby zobaczyć jak produkuje się domy drewniane, które później są montowane na miejscu docelowym. Akurat montowane były domy dla ludzi z Zakopanego.
No i ostatni z etapów, to negocjacje cenowe, bo terminy wykonania i zakres robót zostały już wcześniej przyjęte. Ten ostatni etap, jeśli zdajecie sobie sprawę, z tego jak potrafią się targować górale, był najtrudniejszy. Ale przy dobrej woli obu stron doszliśmy do satysfakcjonującego wszystkie strony kompromisu. Klamka zapadła, umowa została podpisana i prace ruszyły.
Tak na początku listopada wyglądały nasze domki i ściany koliby próbnie montowane na placu budowy w Dzianiszu. Jeżdżąc tam, po drodze mijaliśmy Chochołów z pięknymi, starymi, drewnianymi domami. I szczerze mówiąc rzuciły one na nas urok. Piękno drewna jest niepowtarzalne. A w międzyczasie na przyszłym placu budowy trwały prace przygotowawcze. Wycinka zakrzaczenia, fundamenty, studnia głębinowa, bio-oczyszczalnia ścieków. Prace ziemne trwały od połowy września.
I tak nam zeszło do 17 listopada, dnia w którym o 7 rano na naszą łąkę wjechał duży samochód załadowany gotowymi elementami pierwszego domku i dwa samochody dostawcze pełne ludzi, maszyn i materiałów. Tak się zaczęły prace nad pierwszym domkiem.
I równocześnie ruszyły prace nad budową koliby, żeby było gdzie przeczekać ewentualne załamanie pogody i zjeść coś ciepłego w czasie przerwy w pracy.
Prace nad postawieniem pierwszego domku i koliby zakończyły się w ciągu pierwszego tygodnia prac. W czwartek nad więźbą dachową pierwszego domku powiewała wiecha. Koliba była też na ukończeniu :-).